wtorek, 22 lutego 2011

Igielnik

Wiecie, że szewc bez butów chodzi? Z pewnością wiecie. No i ja byłam takim szewcem. Tyle czasu już szyję, a igielnika nie miałam. Zrobiłam sobie najpierw hafcik, nie wiem na czym (nie znam nazwy), bo to płótno pamięta czasy co najmniej liceum jak nie ostatnich klas podstawówki. Wzór ściągnęłam z internetu delikatnie go przerabiając. Mimo, że widać gołym okiem niedoróbki, bardzo mi się podoba. Haft przyszyłam na kawałek filcu, biały środek też z filcu.

Wczoraj zrobiłam porządek w moich pierdółkach no i przełożyłam też igły. Dzisiaj rano spotkała mnie jednak niemiła niespodzianka. Jedna z igieł musiała zaczepić nitką (była nawleczona) i wypięła się z igielnika. Znalazłam ją pod krzesłem. Dobrze, że komuś nie weszła w nogę. Ostatnio na blogu Bożenka pokazała swoje zdjęcie rentgenowskie z igłą w stopie. Myśląc o tym aż mnie zmroziło.

Wczoraj także byłam na zakupach. Przeglądając zagraniczne blogi trafiłam na bardzo ładny hafcik. Świetnie by pasował do mojego przedpokoju. Stąd też te zakupy. 20 mulin kupiłam, do tego kanwę, nie znam nazwy, ale jest biała i sztywna, w sam raz na ten obrazek. Do tego doszła jeszcze fizelina na kleju, jeszcze jej nie używałam, więc jak znalazłam to nie mogłam nie kupić. Później tylko wielkimi oczami spojrzałam na sumę. No bo skąd tyle? Niestety jednak się zgadzało i lekko wzdychając poszłam do domu napawać się kolorami. Na razie jednak muszą nabrać mocy, bo gość się zapowiedział, a jak zaświeciło dzisiaj słoneczko, to okazało się że mieszkanie aż woła o sprzątanie. No więc kończę i wracam do realnego świata.


Pozdrawiam kolorowo.

czwartek, 17 lutego 2011

Sowy

Całe stadko uszyłam. Strasznie mi się spodobały i w sumie nie ma tu się co o nich rozpisywać. Same zobaczcie:

Duża sowa:Mała sowa:
Wczoraj wysłałam do mojej pary wymiankowej zimowy drobiazg. Zgodnie z zasadami tym co zrobiłam mogę pochwalić się dopiero 8 marca, no więc nie pokazuje. Nie jest natomiast tajemnicą dla kogo przygotowywałam niespodziankę. To Ania z I wyszło szydło z worka. Aniu, mam nadzieję, że już niedługo dostaniesz przesyłkę.

czwartek, 10 lutego 2011

Szlafrok

Właśnie się dogrzebałam do komentarzy odnośnie mojej Quiet Book i jest mi bardzo miło, że Wam się spodobała. Aż fruwam pod chmurki od tych Waszych pochwał. Warto poświęcić tych kilkanaście wieczorów i uszyć coś takiego. Wśród wszystkich prezentów gwiazdkowych, a mały dostał sporo i miał w czym wybierać, ona była na pierwszym miejscu. Szyje się ją długo, bo większość niestety trzeba ręcznie. Ale przecież wystarczy dobry film i "szyje się samo". Zachęcam Was, choć dłubania przy tym sporo, ale radość w oczach dziecka jest najpiękniejsza!
Przejdźmy do dzisiejszego tematu, jak mawiała moja nauczycielka 15 min przed przerwą, czyli do szlafroka. Uszyłam dla syneczka, bo uwielbia biegać po kąpieli bez niczego. Szybko jednak golas marźnie, a ręczniki nie trzymają się na nim długo stąd też pomysł szlafroka. Sama wymyśliłam wzór, a formę opracowałam na podstawie bluzki malucha, tylko wydłużyłam dół. Prościzna, spróbujcie same.

Niestety dzisiaj zdjęcia nie będą w takiej kolejności jakbym chciała, blogger coś nie współpracuje. Tutaj wiązanie na tasiemki, zamiast na pasek, który i tak by zginął:
A tutaj zdjęcie, które powinno być pierwsze, rzut oka na całość: Z tą aplikacją poszłam na łatwiznę, przykleiłam żelazkiem. Kiedyś kupiłam 2 opakowania po 4 zł tak na przyszłość. No i się przydały.
Nie wiem jak u Was, ale tu u nas pogoda znowu się pogarsza. Ja już chcę wiosny, a zapowiedają śniegi w połowie miesiąca. Mimo wszystko ciepło Was pozdrawiam!

piątek, 4 lutego 2011

Zabawy i zabawki

Dzisiaj będzie trochę inny post niż zwykle. Czytając mojego bloga pewnie doszłyście do wniosku, że większość tego co tworzę jest dla mojego dziecka. Lubię spędzać z nim czas, patrzeć jak się bawi, śmieje. Staram się być mądrą mamą i dawać mu zabawki, które go rozwijają. Najlepsze są oczywiście najprostsze zabawki. Od małego syneczek uwielbiał nakręcać nakrętki na butelki, mógł to robić godzinami. Teraz hitem jest wkładanie wtyczek do gniazd zwykłego przedłużacza.

Dzięki blogowi Anelagdam i Smyka dotarłam do różnych ciekawych blogów, gdzie kreatywne mamy i ojcowie bawią się ze swoimi dziećmi. To niektóre adresy blogów, do których warto zajrzeć, żeby chociaż podpatrzeć pomysły na wspólne zabawy:

http://at-home-adventures.blogspot.com/

http://bawimy-sie.blogspot.com/

http://alwaysarting-colorcolorcolor.blogspot.com/

http://dodziecizpasja.blogspot.com/

http://kacikmalegoczlowieka.blogspot.com/

http://lilla-a-design.blogspot.com/

http://madebyjoel.blogspot.com/

http://mymontessori4.blogspot.com/

http://o-matko.blogspot.com/

http://pinkandgreenmama.blogspot.com/

http://sukienkispodenki.blogspot.com/

Dowiedziałam się z nich także o metodzie Montessori, która w olbrzymim skrócie oznacza naukę poprzez zabawę. No i już następnego dnia maluch nakręcał nakrętki na śrubki (przy czym musiał dopasować odpowiedni rozmiar) i przeplatał drucik przez łyżkę cedzakową.

Zrobiliśmy też zakupy do naszych kreatywnych zabaw. Prawdziwe zabawki Montessori są bardzo drogie, dlatego stwierdziłam, że nie będziemy przepłacać i zrobimy je sobie sami. Wszystko kupiliśmy za naprawdę niewielkie pieniądze w sklepach "wszystko po 4 zł".

Szklane kamyki do przekładania, liczenia, układania:


Do tego samego celu szklane kulki:
Drewniana układanka do nauki cyferek:
Stempelki do twórczych zabaw, a także do nauki liczenia (będziemy stemplować tyle razy ile podana cyfra):
Literki magnesy do nauki literek i układania wyrazów (tu się muszę pochwalić - mój dwuletni synek zna literki, mylą mu się tylko te typowe np. M i W, B i P):
Klocki konstrukcyjne do wtykania w otwory:
Postanowiłam też, że oprócz dotychczasowej tematyki ruszę z działem poświęconym właśnie zabawom z dziećmi. Może Wam się przyda.