wtorek, 21 czerwca 2011

Prezenty

Czuję się jakby była gwiazdka, bo zewsząd napływają do mnie prezenty. Na pierwszy rzut idzie wymianka różana zorganizowana przez Moteczka. Tutaj dostałam od Teresy wór wspaniałości, czyli:
-słodkości
-brelok-minutnik-portfel - organizer (olbrzym po prostu :) )
- trzy serwetki kolorowe
-cztery serwetki różane
Słowem same wspaniałości. Jestem pod wrażeniem serwetek, bo ja takich robić nie potrafię. Dzieło sztuki.

Ja natomiast dla Asi przygotowałam broszkę, zakładkę i oczywiście to nie wszystko. Był jeszcze drewniany kuferek do zdekupażowania, słodkości, czekolada, herbatka. Zdjęć całości nie zrobiłam.
Następny prezent to nagroda pocieszenia w candy Igielni. Chętnych było ponad 200, więc jestem bardzo szczęśliwa, że mi się udało. Materiały naprawdę mi się przydadzą, są śliczne.
Tutaj prezent z podaj dalej od AnnySza. Piękny woreczek z haftem...
... i serwetka. Jak już wspomniałam nie umiem robić takich rzeczy, dlatego tym bardziej podziwiam.
Dziewczyny naprawdę sprawiłyście mi mnóstwo radości. Dziękuję!!!

Można już się chwalić prezentami z wymianki kuchennej. Ja jeszcze nie dostałam, dlatego z tym co sama przygotowałam też zaczekam. Możecie się spodziewać, że wkrótce znowu będę się chwalić.

środa, 15 czerwca 2011

Mata do zabawy

Matę zrobiliśmy już jakiś czas temu, gdy było jeszcze zimno i niewiele czasu spędzaliśmy poza domem. Zrobienie jej zajęło nam cały dzień z przerwami na jedzenie, spacerki i inne obowiązki.

Na początku rozrysowałam ulice, a potem dobieraliśmy odpowiedniej wielkości budynki tak, by się zmieściły.
To rzut oka na całość:
No i szczegóły - część domów wycięliśmy z papieru kolorowego, ale część narysowałam, synek pomalował kredkami, a następnie wycięłam i przykleiliśmy klejem. W ten sam sposób powstały też ptaszki.
Na początku chciałam podpisy miejsc zrobić w formie znaków drogowych, dlatego część jest mała. Potem jednak stwierdziłam, że lepiej zrobić duże. Tak, żeby przypominały napisy pisane na tabliczkach w metodzie Glenna Dommana. Zrobiłam takie tabliczki, ale o tym szerzej napiszę kiedy indziej.

Jeszcze raz widok całości: Zdjęcia robiłam już jak maluch spał i stąd taka marna jakość. Dokleiliśmy też zwierzątka i postacie z książeczki "1000 naklejek dla chłopców", jednak zdjęć już nie mam.

Naprawdę polecam Wam zrobienie takiej maty, bo zabawa trwa zawsze pół dnia jak ją wyciągniemy. W planach mam uszycie podobnej zabawki i nawet zaczęłam, ale jakoś nie mogę się zebrać, żeby ją dokończyć.

niedziela, 5 czerwca 2011

Opaski

Uff jak gorąco! U nas lato w pełni i 30 stopni w cieniu. Uwielbiam ciepełko, naprawdę, ale to troszkę za dużo. Malucha zmęczyło i mimo że od dawna nie śpi już w dzień, dzisiaj padł. No i teraz nie wiem, budzić i przestać cieszyć się błogą samotnością czy nie budzić i wstawać z nim o 4:00? Chyba obudzę.

A co poza tym? Szara rzeczywistość mnie dopadła. Nic nie jest tak jak miało być , denerwuję się, bo ludzie, od których jestem w jakiś sposób zależna raz mówią, że wszystko jest ok, a za chwilę zupełnie coś innego. Oczywiście chodzi o pracę. Długo wyczekaną i naprawdę chcianą (chociaż zupełnie niezwiązaną z moim politechnicznym wykształceniem). Już jestem po szkoleniach, od 1 czerwca miałam zacząć pracę, a okazuje się, że nie mają pozwoleń i nie mogą mnie zatrudnić. Niby ma to nastąpić od lipca, ale sprawa ciągnie się już od kwietnia, więc coraz bardziej zaczynam wątpić, że coś z tego będzie. Koniec końców pracuję na czarno. Nie mam żadnej gwarancji, że mnie zatrudnią, ani że dostanę zapłatę za moją pracę. Póki co robię wszystko co akurat jest potrzebne, czyli głównie sprzątam i naprawdę denerwuje mnie to, bo 5 lat studiów mogę wsadzić sobie gdzieś. Nie w takim charakterze mnie zatrudniono, a właściwie jeszcze nie zatrudniono. No cóż - życie uczy pokory. Gdybym tylko mogła szybciej znaleźć pracę, pewnie już dawno by mnie tam nie było. Jest jeszcze więcej rzeczy, które mnie tu denerwują - chociażby na rozmowie kwalifikacyjnej było mówione o innej kwocie, okazuje się, że będę zarabiać 200 zł mniej. Jedynym plusem są nowe znajome, przemiłe, uśmiechnięte dziewczyny, których bym nie poznała gdyby nie ta praca. A reszta zdecydowanie na minus.

Przez to, że poszłam do pracy maluch musiał iść do klubu malucha. Jest mu bardzo ciężko, a mi się płakać chce jak go tam zostawiam w takiej rozpaczy. Wiem, z czasem się przyzwyczai, jednak ciągle mi ciężko. Poza tym doszliśmy do wniosku, że ten klub (gdy byłam na stażu synek chodził do innego, ale ze względu na odległość od domu i kasę zdecydowaliśmy się zmienić, zresztą i tak miał przerwę od listopada) nie jest odpowiedni. Dzieci nie mają zorganizowanej zabawy, tylko się snują. To wygląda mniej więcej tak: macie kartki, kredki i rysujcie, albo macie łopatki i wiaderka i się bawcie. Naprawdę zaczynamy rozważać jego zmianę, powstrzymuje nas właściwie kasa, której brak. Teraz zapłaciliśmy za karnet 400 zł + 150 zł wpisowego, a w tym starym trzeba by było znowu płacić wpisowe 300 zł + 650 karnet. Sporo jak na jeden miesiąc. W przyszłości mam pracować na zmiany, mąż też, więc będziemy się wymieniać i na szczęście synek długo tam nie będzie siedział.

No to wylałam swoje żale. Teraz przejdę do zaległych prac. Nowych na razie nie ma, bo czasu też brak. Opaski zrobiłam już dawno temu, a można je kupić na mamine.pl. Już otwarte!

Wszystkie trzy to połączenie opasek w nasyconych kolorach z filcem, za którym przepadam. Na reszcie można go kupić u mnie w mieście. Gdzie? W księgarni żeby było śmieszniej :)

środa, 1 czerwca 2011

Prezent imieninowy

Mało teraz czasu spędzam na Waszych blogach. Trochę się u mnie zmienia, chociaż nie tak jak bym chciała i nie tak jak obiecywali. Przyznam, że trochę mnie to irytuje, ale cóż - życie. Jeszcze nie napiszę co i jak, bo trochę na to za wcześnie, nie chcę zapeszać. Tymczasem pokażę Wam co zrobiłam dla babci. Wzór wzięłam stąd. Zrobiłam w kolorach granatowym i odcieniach szarości. Chociaż miało być na czarno zamiast granatu, ale tak to jest, jak się haftuje po nocy. Rano nieźle się zdziwiłam.