wtorek, 26 lipca 2011

Quiet book dla maluszków

Rozpoczynając szycie dwóch zamówień na quiet booki przypomniałam sobie, że nie pokazałam quiet book uszytej dla mamine.pl. Ta była robiona z myślą o malutkich dzieciach. Ma też o wiele mniejszy format. To z myślą o mamach, które i tak muszą pół domu dźwigać razem z maleństwem. A swoją drogą, to fajnie, że teraz na spacer wystarcza nam tylko awaryjny pampers i chusteczki. No ale do rzeczy, na okładce miś.
Na kolejnej stronie piesek, któremu trzeba zawiązać kokardkę i pranie, które trzeba zawiesić.Dalej jabłuszko, w którym siedzi robaczek i rybka w wodzie.
Ostatnia strona to mój podpis. Nie był to jednak dobry pomysł.

Uciekam, bo mnóstwo mam do zrobienia, a dzisiaj koniecznie musimy jeszcze wyjść na dwór. U nas w końcu przestało padać.


Edit: przejrzałam tego posta i okazało się, że zapomniałam dodać jednego zdjęcia. A na nim jajko, z którego wykluwa się dinozaur i lody na rzepy.

niedziela, 17 lipca 2011

Kolejna porcja akcesoriów

Do nabycia w Cepelandii.












wtorek, 12 lipca 2011

Uratowani

Myślałam, że długo tu nie będę pisać, ale udało się. Mój mąż cudotwórca uratował komputer po tym, jak go zalałam herbatą. Niechcący potrąciłam i pół gorącej herbaty wylądowało na mnie, a pół na nim. Efekt był taki, że po wysuszeniu przestał reagować. No, ale udało się.

Uratowane zostało też krzesło. Przy rozpakowywaniu niechcący zostało przecięte oparcie. Wyglądało to tak: Najpierw delikatnie zszyłam je nitką elastyczną. Nie mogłam za bardzo naciągać, bo następne nitki oparcia się ściągały.
Dziurę zasłoniłam kwiatkiem z filcu. Po środku naszyłam delikatne zielone koraliki.
Efekt na żywo jest całkiem niezły.
Jutro spróbuję się zapisać do fryzjera. U nas w mieście salonów fryzjerskich nie brakuje, ale wszędzie kolejki. Chcę obciąć i przefarbować włosy na rudy. No i się trochę boję, bo fryzjer jak nikt potrafi popsuć humor, albo go poprawić. Ja liczę na tę drugą opcję.

sobota, 2 lipca 2011

Wymianka kuchenna

Z okazji wymianki kuchennej zorganizowanej u Duditki również dostałam cuda: szydełkowa biedronka, garść przydasiów, trzy arkusze filcu, cukierki, herbatka, kisielek. No i serwetki w ilości hurtowej. Do takich serwetek jak widzicie miałam szczęście ostatnio. Wszystkie na razie pochowałam, bo mi ich szkoda używać, są cudowne. Bardzo, bardzo dziękuję. Lucynko, trafiłaś w 100 % w mój gust.
Ja przygotowywałam prezencik dla Maggie. Mi z kuchnią skojarzyły się wypieki, wyhaftowałam więc babeczkę. Oprawiłam ją w rameczkę, którą można pomalować na kolor pasujący z wnętrzem albo zostawić tak, jak jest. Do tego doszło jeszcze kilka drobiazgów.

A poza tym można kupić moje produkty na Cepelandii. Narobiłam znowu trochę akcesoriów. Bardzo lubię je robić, ale to pewnie już wiecie.
Trzymajcie się ciepło, bo tu u mnie 11 C i deszcz.