Każdy wie, że dobrze znać języki obce, zwłaszcza przydatny jest język angielski, który jest międzynarodowym językiem. W swoim czasie dosyć dobrze znałam ten język. Na tyle dobrze, że zdecydowałam się zdawać go na maturze (ja jeszcze jestem z pokolenia "starej matury"). Potem jednak przyszły studia, gdzie na angielskim głównie oglądaliśmy filmy, z tłumaczeniem oczywiście. Nie chcąc tracić kontaktu z językiem zaczęłam brać prywatne lekcje. Jeździłam na drugi koniec Łodzi do dziewczyny, która była wspaniałą nauczycielką. Dostawałam od niej tonę materiałów do nauki. Jednakże natłok zajęć zmusił mnie do zrezygnowania z lekcji. Nie wyrabiałam się z nauką i odrabianiem prac domowych, które otrzymywałam, więc to się mijało z celem. Z czasem więc straciłam kontakt z językiem. Później pracowałam w firmach, gdzie język obcy nie był wymagany, a ja zamiast się uczyć wolałam spędzać czas z moim maleństwem. Obecnie w pracy opiekuję się klientem zagranicznym, jednak są to kontakty głównie mailowe, rzadko mamy okazję porozmawiać. No i dostrzegłam, że rozumiem znacznie więcej niż jestem sama w stanie powiedzieć. Dlatego stwierdziłam, że czas się zacząć uczyć. Od razu nie brałam pod uwagę kursów, ani nauki u prywatnej osoby. Ponieważ mąż pracuje na zmiany, nie byłabym w stanie regularnie uczęszczać na zajęcia. Nie chcę podrzucać małego do rodziny częściej niż jest to absolutnie konieczne. Zaczęłam więc szukać w internecie. Wiele stron oferuje swoje usługi - zarówno płatne, jak i bezpłatne. Ja wolałam się ograniczyć do tych bezpłatnych, a kasę wydać na inne przyjemności, wszak hobby kosztuje :). Myślę, że przejrzyściej będzie jak moje sposoby omówię w punktach.
- Fiszki. Znalazłam stronę z bezpłatnymi fiszkami do wydrukowania - ale oczywiście zapomniałam z jakiej strony ściągałam. Próbowałam ją znaleźć, ale bez rezultatu. Arkusze wydrukowałam dwustronnie, a następnie pocięłam. Po jednej stronie mam słowo po angielsku, a po drugiej po polsku. Ich zaletą jest to, że nie muszę poświęcać za dużo czasu na naukę, a nauka jakoś sama wchodzi. Jednak z tego z tego sposobu na razie korzystam bardzo mało. Muszę przygotować sobie pudełeczko z zakładkami co już umiem, a co jeszcze jest do powtórzenia. No i jakąś małą kopertkę, żebym mogła je zabierać wszędzie. Jak zrobię, z pewnością się pochwalę.
- Aplikacja na androida. Także bezpłatna. Właściwie ściągnęłam ich sobie kilka, ale ta przebija wszystkie. Nazywa się iFiszki + Angielski i działa na zasadzie fiszek. Podzielona jest na dwa główne działy: Pakiet startowy i czasowniki nieregularne, a te z kolei mają wyodrębnione opcje: nauka, powtórka, postępy nauki, menedżer słówek, test, no i ustawienia. Na początek wybieram naukę, a tam mam słówka podzielone na działy tematyczne np. dom, szkoła, rodzina, żywność i kuchnia itp. Łącznie 162 słówka do nauki. Wchodząc w jedną z kategorii można wybrać naukę lub przeglądanie. Wybierając przeglądanie pokazuje się słówko polskie, zdanie z jego użyciem po polsku i słówko angielskie ze zwrotem angielskim. No i dla mnie najfajniejsze: po kliknięciu na słówko lub zwrot, pan mi je przeczyta :) Klikając w naukę wybieramy te słówka, które umiemy i te których nie umiemy. Wybrane słówka przechodzą do powtórki. Aplikacja sama wybiera słowa do powtórek, klikając umiem lub nie umiem decydujemy czy ponownie się powtórzą. To tak w skrócie. Dla mnie wielkim plusem jest to, że zawsze mam telefon pod ręką i nawet w pracy podczas przerwy udaje mi się powtórzyć nauczone wyrazy. Nie narzucam sobie też ilości powtórzeń. Jeżeli mam bardzo napięty dzień nie powtarzam wcale. Jeżeli mam luźny, to jestem w stanie wygospodarować nawet pół godziny. Odpowiada mi też dobór słówek, nie podstawy a poziom średnio zaawansowany, przy czym słówka są przydatne i można ich często używać.
- English Matters. To czasopismo, które zawiera wiele ciekawych tekstów z tłumaczeniami wyrazów, no i jak dla mnie super bajer - kody, które po zeskanowaniu i kliknięciu w wyświetloną stronkę są czytane przez pana. Nie wiem czy jest native speakerem ale akcent ma wspaniały. Tutaj jest stronka http://em.colorfulmedia.pl/. Zamiast skanowania można po prostu na stronce wpisać kod zamieszczony przy tekście i też pan przeczyta :) Jednym minusem jest cena - ok. 10 zł. Ale z drugiej strony, to chyba nie tak dużo jak na to co proponuje to pismo. Chyba kupię sobie prenumeratę, wyjdzie taniej i nie będę musiała pamiętać o kupnie nowego numeru.
- Audiobooki. Są darmowe i płatne. Ja ostatnio ściągnęłam sobie Agathę Christie, którą jakiś czas temu pochłaniałam. Przeczytałam wszystkie jej książki jakie miała moja biblioteka. Tutaj angielski jak dla mnie jest ciężki, aktorzy mówią dosyć szybko z silnymi akcentami, ale chyba nie jest najgorzej bo sens rozumiem. To też taka nauka bez wysiłku. Włączam nagranie w samochodzie, gdy jadę do pracy, a jeżdżę 35 min, więc całkiem sporą część historii jestem w stanie wysłuchać.
- Blogi po angielsku. Zaczęłam czytać, a nie tylko oglądać obrazki. Także te pisane w dwóch wersjach - angielskiej i polskiej czytam po angielsku. Gdy nie rozumiem dopiero wtedy czytam po polsku. Takie przyjemne z pożytecznym.
Nie wiem na jaki czas starczy mi zapału, ale mam nadzieję, że na długo. Wszystkie te sposoby nie wymagają ode mnie jakiegoś wielkiego nakładu finansowego, pracy oraz wolnego czasu, więc są wprost stworzone dla mnie. Macie jakieś sposoby na naukę angielskiego dla leniwców?
Ps. Nadal niestety nie dostaję pieniędzy ani innych przyjemnych rzeczy za reklamę :D
No właśnie też chciałbym złoty środek, uczyłem się już z piosenek, z filmów, z telewizji, fiszki, itp i nic. Muszę chodzić do szkoły, tu akurat Speak Up szkoła ma dobry system nauczania, także w necie i to daje efekt. Może nie dla wszystkich metody bezpłatne.
OdpowiedzUsuńPewnie, że nie dla wszystkich. Nie wiem jak to dalej się rozwinie, ale na razie jest ok, uczę się i zapamiętuję.
OdpowiedzUsuń