czwartek, 10 czerwca 2010

Wolny dzień

Dzisiaj będzie długo, bo mam czas :).

Wczoraj zabrałam malucha na zakupy. Potrzebne mu były sandałki, bo upały są już straszne. Ponieważ nie mieliśmy wózka, to stwierdziłam, że pojedziemy tylko do jednego, dużego sklepu i tam kupimy. No i się bardzo zdziwiłam bo dla chłopców były tylko 4 modele, podczas, gdy dla dziewczynek półki się uginały. Nawet mi się podobały, ale numeru oczywiście nie było, więc pojechaliśmy w miasto. No i tu maluch mi odmówił chodzenia (widać, że facet, na zakupy z mamą nie będzie chciał chodzić). Zdźwigałam się go nie powiem, ale butki kupiliśmy. Potem jeszcze popluskaliśmy się w fontannie. Musiałam go na siłę trzymać, bo wskoczyłby w sam środek, i nie skończyłoby się tylko na mokrych butkach, skarpetkach i spodenkach :). Nie wiem jak ja mu te butki mierzyłam, ale okazało się, że są "na styk". Zapadła więc decyzja, że trzeba wymienić.

Dzisiaj moi mężczyźni pojechali do teściowej, a ja korzystając, że mam dzień wolny ruszyłam w miasto. Oczywiście powodem była wymiana butków. Korzystając z tego, że nikt nie dzwonił do mnie co kilkanaście minut z pytaniami typu: "kiedy wracasz?", "gdzie jesteś?", "co można robić przez tyle czasu?", to pochodziłam trochę tu, trochę tam, w sumie wydając sporo pieniążków nie wiadomo na co, czego efektem było trzykrotne schodzenie do samochodu. Niby nic nie kupione, ale jakie to ciężkie :).

Zmęczyłam się okrutnie. Z tego zmęczenia i gorąca nawet jeść mi się nie chciało, ale spojrzawszy na zegarek stwierdziłam, że trzeba. Dzisiaj kalafior. Uwielbiam!

Teraz spojrzałam na zegarek i już 18. A ja z tego co zaplanowałam nie zrobiłam nic. Z tyłu góra prania, z przodu góra zmywania. Robić coś? Nie robić? Jeszcze się zastanowię.........

A żeby nie było tylko nagadane, to wklejam zdjęcia moich ostatnich wytworów. Te spodenki uszyłam już dawno.
Materiał pochodzi z podkoszulki. Właściwie to były moje drugie uszyte spodenki. Pierwsze oczywiście poszły do kosza. Nie ma w nich nic niezwykłego, służą wyłącznie do spania i chyba jeszcze długo posłużą, bo przesadziłam z długością nogawek.

Teraz przedstawiam mój przedwczorajszy wytwór, z którego już jestem zadowolona. To jest przód:
A to tył:
Materiał, to także recykling, tym razem mężowskich spodni i........... majtek hi hi hi. A konkretnie gumki od majtek. Reszta poszła do śmieci, ale gumce się nie oparłam. Wiedziałam, że się przyda :).

Wczoraj natomiast uszyłam dla odmiany kolejne spodenki. Lato mnie w tym roku zaskoczyło. Długo, długo było zimno, a tu nagle 30 stopni. Okazało się, że maluch natychmiast potrzebuje krótkich spodenek, więc dlatego taki u mnie wysyp. Z tych jestem już bardzo dumna. Szalenie mi się podobają. Pod nożyczki poszły kolejne spodnie męża. Dobrze, że zabroniłam mu wyrzucać cokolwiek ze swojej szafy. Przód wygląda tak:
A to tył:
Szczegóły:
A to dla tych, którzy wytrwali do końca tego przydługiego posta. Częstujcie się.

czwartek, 3 czerwca 2010

Moje "podaj dalej"

Ponieważ otrzymałam maila od Agnieszki, że upominek doszedł przedstawiam wszystkie drobiazgi.

Każdy z nich został wyszyty ręcznie muliną Ariadny na tkaninie o nazwie Cecilia z Ikei. Spód został zrobiony także z tej tkaniny, ale w kwiaty, czego raczej nie widać, bo ptaszki są malutkie. W środku każdego z nich są włókna poliestrowe, więc są mięciutkie. Każdego z nich zapakowałam w połyskującą saszetkę, nie wiem jednak co to za materiał.
Miałam wielką przyjemność najpierw haftowania ich, a potem zszywania i mam cichą nadzieję, że się spodobają.
No i jeszcze zdjęcia każdego ptaszka osobno:

Candy

Candy u Ani
Candy u Iwo_Mla