Czemu piszę o tej porze? Bo mój szef uszczęśliwił mnie zmianami. Ma to swoje plusy, jak i minusy. Plusy są takie, że kończąc pracę o 14, o 15 już mogę odebrać dziecko z przedszkola, co było nie możliwe, gdy pracowałam od 8. Mam też mniejszy koszt dojazdu, bo mogę dojeżdżać autobusem pracowniczym, a nie samochodem. Wsiadam i nie muszę myśleć, zawiozą mnie. Ale gdy mam na drugą zmianę, tak jak dzisiaj, to już nie jest fajnie. Rano muszę zaprowadzić malucha do przedszkola, a mąż go po południu odbiera. Jestem w domu o 23.10, więc chłopaki już śpią, czego efektem jest, że prawie nie widuję dziecka. Teraz siedzę i właściwie nie bardzo wiem co mam ze sobą zrobić. Wczoraj przed południem posprzątałam (po świętach się już zdążyło nabrudzić), dzisiaj już o 9 miałam zrobiony obiad i zjadłam go na śniadanie. Nie wiem czy brać się do czegoś, czy nie, stale patrzę na zegarek, bo mam wrażenie, że się spóźnię. Śpiąca jestem też jak nie wiem co, bo mi się oczy zamykają najpóźniej o 22, a jak przeszłam się wczoraj po zimnym, to tak się rozbudziłam, że poszłam spać grubo po północy. Niby tylko dwa miesiące mam tak pracować, ale tak właściwie to nic nie jest pewne. W pracy też ciągle jakieś roszady, niby nie czuję, żeby chcieli mnie wyrzucić, ale na prawdę nikt nie zna dnia, ani godziny. Atmosfera jest kiepska i właściwie codziennie dochodzą do mnie jakieś absurdalne informacje, które są prawdziwe. Lubię swoją pracę, naprawdę, ale powoli zaczynam rozglądać się za czymś innym. Do tego jeszcze ta ciągnąca się zima. Mam dosyć.
No to sobie ponarzekałam, a teraz czas przejść do przyjemności. Pierwszego dnia wiosny synuś miał w przedszkolu bal. Panie nie wymagają nie wiadomo jakich przebrań, ale miało być z akcentami wiosennymi. Zrobiłam trzy narcyzy z kursu Kasi. Tutaj kursik
Włożyłam je do woreczka i naszyłam na bluzeczkę. Po balu wszystko odprułam i kwiatki wstawiłam do wazonu. Powiem Wam, że bardzo zdziwiłam się stopniem ich urody. To niby tylko bibuła i troszkę pracy, a efekt rewelacyjny.
Tak wyglądały na bluzeczce już nieco zmaltretowane.
Jest jeszcze coś baaardzo przyjemnego. Dostałam dwa wyróżnienia od Kasi z bloga http://orpinkton.blogspot.com/. O takie:
Bardzo, bardzo dziękuję.
Oto zasady Versatile Blogger:
KAŻDY NOMINOWANY BLOGER POWINIEN:
1. PODZIĘKOWAĆ NOMINUJĄCEMU BLOGOWI U NIEGO NA BLOGU.
2. POKAZAĆ NAGRODĘ VERSATILE BLOGGER AWARD U SIEBIE NA BLOGU.
3. UJAWNIĆ 7 FAKTÓW DOTYCZĄCYCH SIEBIE.
4. NOMINOWAĆ 15 BLOGÓW, KTÓRE JEGO ZDANIEM NA TO ZASŁUGUJĄ.
Ujawniam fakty:
1 Kiedyś oglądałam mnóstwo horrorów, thrillerów, dzisiaj omijam je szerokim łukiem. Chyba za bardzo się napatrzyłam
2 Wyglądam bardzo niepozornie, jestem drobna i nie wyglądam na swoje lata. Wywołuję wielkie zdziwienie, gdy mówię, że mam dziecko. Potem zawsze wyjaśniam ile mam lat i zdziwienie mija.
3 Skończyłam studia: Zarządzanie i Inżynieria Produkcji na Politechnice. Mam typowo ścisły umysł.
4 Nie toleruję chamstwa, cwaniactwa, "robienia czegoś za czyimiś plecami"
5 Usłyszałam, że jestem kobietą z jajami
6 Coraz bardziej mam chęć na drugie dziecko
7 Wiecznie marznę, gdy inni się rozbierają, ja zasuwam suwak pod szyję :)
A teraz zasady Libster Blog:
"NOMINACJA DO LIBSTER AWARD JEST OTRZYMYWANA OD INNEGO BLOGERA W RAMACH
UZNANIA ZA "DOBRZE WYKONANĄ ROBOTĘ". JEST PRZYZNAWANA DLA BLOGÓW O
MNIEJSZEJ LICZBIE OBSERWATORÓW, WIĘC DAJE MOŻLIWOŚĆ ICH
ROZPOWSZECHNIENIA. PO ODEBRANIU NAGRODY NALEŻY ODPOWIEDZIEĆ NA 11 PYTAŃ
OTRZYMANYCH OD OSOBY, KTÓRA CIĘ NOMINOWAŁA. NASTĘPNIE TY NOMINUJESZ 11
OSÓB ( INFORMUJESZ ICH O TYM) ORAZ ZADAJESZ IM 11 PYTAŃ. NIE MOŻNA
NOMINOWAĆ BLOGA, KTÓRY CIĘ NOMINOWAŁ.
1. KAWA CZY HERBATA? Zdecydowanie herbata. Kawy nie pijam w ogóle.
2. KINO CZY TEATR? Kino
3. PIES CZY KOT? Kot oczywiście :)
4. SZPILKI CZY TRAMPKI? Szpilki
5. KĄPIEL SŁONECZNA CZY WODNA? Lubię obydwie, ale marzy mi się ta słoneczna.
6. SŁONE CZY SŁODKIE? Słone, bez słodkości potrafię żyć
7. KUCHNIA WŁOSKA CZY POLSKA? I ta i ta, obie są rewelacyjne
8. LODY CZEKOLADOWE CZY WANILIOWE? Waniliowe
9.MIASTO CZY WIEŚ? Zimą miasto, latem wieś.
10. KSIĄŻKA CZY FILM? Uwielbiam obydwa.
11. POLAR CZY ŻAKIET? Polar, bo cieplutki. Codziennie chodzę w moim firmowym. W pracy praktycznie go nie zdejmuję.
Ponieważ już nominowałam blogi wcześniej, nie będę robić tego ponownie. To taka trochę wymówka, bo strasznie trudno jest wybrać tylko kilka, skoro wszystkie doceniam i śledzę.
Dużo słonka
Marietta
Urocze te kwiatuszki ;)
OdpowiedzUsuńU mnie w pracy tak samo.... kiepsko... Nic pewnego...
Pozdrawiam :*