piątek, 30 stycznia 2015

Wyprawka dla malucha niskim kosztem?

Internet jest pełen sposobów jak nie wydać mnóstwa pieniędzy na wyprawkę dla malucha. Jedne są bardziej trafione, inne mniej, jeszcze inne weryfikuje życie. Ponieważ młode matki są bardzo dobrymi konsumentami, łatwo można im wcisnąć wiele niepotrzebnych rzeczy. Oto moja wyprawka i moje sposoby na zaoszczędzenie.

Ubranka - Nowe to spory wydatek, ale kupując na wyprzedażach koszt się zmniejsza. Ja kupuję na rozmiar lub dwa do przodu dla starszego dziecka. Przy niemowlakach trzeba jednak uważać, bo rosną bardzo szybko. Ubranka można kupić także używane. Opcje do wyboru są 3: należy pochodzić po lumpeksach, przejrzeć aukcje internetowe i popytać wśród znajomych i rodziny. Można odpuścić sobie kupowanie wielu ubranek, bo ciocie i babcie na pewno w odwiedziny nie przyjdą z pustą ręką :) Ponieważ bąbel będzie moim drugim dzieckiem, więc ubranka mam. Jednak ja także je pożyczałam, więc w rezultacie przeszły wiele prań i niektóre są już zwyczajnie zniszczone. Robiąc przegląd stwierdziłam, że tych malutkich mam bardzo dużo, (Mati był pierwszym dzieckiem w rodzinie, więc był szał!). Miałam nie kupować nowych, ale przez przypadek trafiłam na dzień dostawy w lumpeksie i nie mogłam się powstrzymać. Kupiłam kilka sztuk w różnych rozmiarach zupełnie niezniszczonych i tylko tych rodzajów, które wiedziałam, że moje się już nie nadają. Wiele osób pisze także, żeby nie kupować rozmiaru 56, a od razu 62 i zawijać rękawki. No tu się nie zgodzę, moje pierwsze dziecko było maleńkie i ten rozmiar był u nas używany przez dłuższy czas. Drugie też nie będzie olbrzymem, więc spokojnie poużywa tych ubranek. Jest jeszcze kwestia spodenek, sukieneczek, bucików dla niemowlaków. Na wizyty gości jak najbardziej można dziecko stroić, bo przecież wygląda słodko, ale raczej mu wygodnie nie będzie. Na co dzień jednak bardziej sprawdzą się body i pajace, które także są sporo tańsze. 


Kosmetyki - nie potrzeba ich dużo, wystarczy delikatne mydełko do kąpieli. Sprawa jednak się komplikuje gdy dziecko dostaje uczulenia na cały świat, tak jak to było w przypadku mojego pierworodnego. Ale wtedy lekarz zalecił kąpiele w Balneum i pomogło. Położna natomiast stwierdziła, że można spokojnie je zastąpić kąpielą z dodatkiem krochmalu zrobionego ze skrobi ziemniaczanej. W ten sposób mamy przepis na kosmetyk za grosze. W zasadzie skóry dziecka po takiej kąpieli już nie trzeba dodatkowo nawilżać, chyba że rzeczywiście tego wymaga. Ja mogę polecić oliwkę z babydream, skład ma wspaniały sama używam do nawilżania skóry i olejowania włosów. Na odparzenia kupiłam bepanthen, którego sama będę używać do smarowania brodawek. Zamiast tego można pupcię podsypywać skrobią ziemniaczaną - znowu za grosze. Warto jednak często zmieniać pieluszki, wietrzyć pupę i nie będzie żadnego problemu. Kolejnym kosmetykiem są chusteczki nawilżane, których zużywa się górę. Przy noworodku paczka nie starczała mi na tydzień. Można jednak ograniczyć ich zużycie zbierając grubszą sprawę papierem toaletowym, a doczyścić chusteczkami. Można także używać ściereczek i wody tylko, że potem trzeba prać i prać... Ale jak najbardziej do zastanowienia.

Proszek do prania - można prać w szarym mydełku ręcznie lub startym do pralki i to tania opcja, ale przy wiecznym zmęczeniu polecam jednak proszek. Musi być delikatny, przeznaczony do prania dziecięcych ubranek. Te proszki jednak są droższe niż zwykłe, dlatego warto szukać promocji.




Łóżeczko - Tutaj się spotkałam z opinią, że nie potrzebne od razu, można kupić później albo kupić od razu w wersji młodzieżowej + barierka. Dziecko zresztą i tak będzie wisieć przez cały czas na cycku, więc będzie wygodniej jeśli będzie spało z rodzicami. Rzeczywiście przez pierwsze kilka dni spaliśmy we trójkę i chodziliśmy wiecznie niewyspani. Baliśmy się, że przygnieciemy dziecko, co chwilę sprawdzaliśmy czy jest przykryte, do tego kilka razy w nocy i tak sam maluch fundował nam pobudki. Kupiliśmy więc łóżeczko i było znacznie lepiej. Dzidziuś dalej nas budził, ale przez te kilka godzin mieliśmy szansę pospać. Do wyboru mamy wiele pięknych łóżeczek drewnianych i turystycznych. Oba można kupić też używane w niezłym stanie. Ja mam oba. Drewniane służyło do spania na co dzień, turystyczne przydawało się na wyjazdach i w późniejszym okresie jako kojec. O ile łóżeczko można kupić używane, materac kupiłabym już nowy. Słyszałam, że ze względu na kręgosłup malucha, o który trzeba szczególnie dbać - chociaż tu bym się nie zgodziła, bo niby jak maluch ma wygnieść ten materac? Jeśli jest dobry jakościowo, to raczej mało możliwe. Ja bym zwróciła uwagę jednak na bakterie mogące się rozwijać po przesiusianiu pieluchy. Co prawda można stosować różne folie i podkłady, nam jednak położna odradziła. Po co kupować super zdrowe materacyki, jak i tak to wszystko zakryje ceratka? U nas awarii zbyt dużo nie było, ale owszem miały miejsce. No i do tego dochodzą "standardowe" bakterie i roztocza co w każdym materacu.
Pościel - tu także można zaszaleć. Wszelkie kocyki, beciki są takie piękne. Ja poprzednio kupiłam dwa kocyki. Gruby i cienki z polarku, starczyło ale ten polarkowy wygląda strasznie, bardzo dużo go używałam i całą swą urodę dawno zatracił. Myślę, że go przerobię, bo wyrzucać szkoda. Becik kupiłam jeden, ale gdy zmieniałam na nim pieluszkę w szpitalu maluch go zasikał. Mąż po 20:00 jechał do tesco i kupił drugi. Oba bardzo często używane, często prane i bardzo zniszczone. Używałam ich oprócz opatulenia malucha, jako kołderki do wózka. Często też kładłam na rozłożonym dziecko. Teraz zamierzam także je przerobić, by jakoś wyglądały. Jakby nie było sytuacji podbramkowej, to pewnie miałabym jeden i dałabym radę. Na okres zimowy dwa się przydały. Teraz pewnie lepiej sprawdziłby się cieńszy otulacz. Tylko znowu te ceny... Sądzę, że to będzie kolejny punkt na mojej liście do uszycia. Otulacz zresztą można z powodzeniem zastąpić cienkim kocykiem lub pieluszką flanelową. Pościel natomiast na początku można sobie zupełnie darować i kupić później. Wiele osób chwali śpiworki - dziecko jest zawsze przykryte i jest pewność, że się nie zaplącze w kołderkę. Mi udało się kupić w ciucholandzie zupełnie niezniszczony, więc przetestuję ale to też nie jest zakup pierwszej potrzeby. Na początek noworodki lubią być ciasno otulone.



Wanienka i sprzęty do kąpieli - Wanienki nie kupuję, mam. Zresztą jak tylko maluch zaczął dobrze siedzieć, przeniosłam go do dużej wanny. Miał więcej radochy, a ja mniej sprzątania. Wszelkie kaczuszki i inne zabawki przydadzą się później, na początek są zbędne. Termometr - miałam ale się zepsuł i nie kupiłam drugiego. Pomagał zwłaszcza przy pierwszych kąpielach, ale potem sprawdzałam wodę jak nasze babcie - łokciem. Gąbka na dno wanienki - także miałam. Położna kazała wyrzucić, ponieważ to siedlisko zarazków. Tak jak termometr okazała się zbędnym zakupem. Po wyrzuceniu gąbki kładłam na dno pieluchę. Zrobiłam tak raz i nigdy więcej. Plątała się, wokół dziecka, wcale mi z nią nie było łatwo. Kąpałam bez niczego. Myjki - także siedlisko zarazków, lepiej używać ściereczek, a po kąpieli uprać. Ja nie używałam niczego, myłam dziecko ręką. Ręczniczek - no sami przyznacie, są cudowne po prostu. Taki z kapturkiem kupiłam tylko jeden. Na zmianę wycierałam zwykłymi. Teraz zastanawiam się nad uszyciem drugiego. A czy potrzebne - raczej nie. Można używać zwykłych, tylko należy prać je w dziecięcym proszku. Zresztą zamiast ręczniczka można używać pieluszek flanelowych lub tetrówek.

Pieluchy - pieluch idzie cała masa, zwłaszcza przy noworodku. Dobrym sposobem jest kupowanie kilku opakowań, gdy są promocje. Ja mam na razie jedną paczkę, nie kupuję więcej bo może okazać się, że na tę markę dzidziuś będzie miał uczulenie. Warte rozważenia są także pieluszki wielorazowe. Ja wychowałam się na tetrówkach i jakoś przeżyłam, więc da się. Jednak nawet moja mama powiedziała, że gdyby miała możliwość używania pampersów, to nigdy nie użyłaby tetrówki. Te góry prania, gotowania, prasowania, wieczny smrodek. Ja bym się też na to nie pisała. Jednorazówki, trzeba przyznać są bardzo wygodne. Mamy jednak XXI wiek i wielorazówki się zmieniły. Nie trzeba ich gotować, prasować, jedynie prać. Zapaszek też podobno można zniwelować. Nie wiem, nie używałam. Jednak bardzo głęboko się nad nimi zastanawiam ze względów finansowych, (sprawę ekologii pomijam). Ostatnio trafiłam na przeliczenie kosztów i mnie przekonało. Dziewczyna oprócz kosztów zakupu wliczyła także koszty prania i innych dodatkowych akcesoriów przy jednym i drugim sposobie pieluchowania. Jednak do końca nie jestem przekonana czy dam radę, dlatego chcę kupić kilka i spróbować, ale nic na siłę. Pieluchy tetrowe, flanelowe (grubsze i przyjemniejsze), bambusowe (droższe) - kupić kilka sztuk, bo używa się ich do wszystkiego.

Akcesoria patyczki higieniczne do pielęgnacji pępka spirytusem 70 % , takie zwykłe jakich my używamy. Nie trzeba kupować tych z grubszą końcówką, nic do ucha dziecka się nie wpycha. Nożyczki do paznokci - zwykłe. Szczotka do włosów - zbędna, w przypadku wystąpienia ciemieniuszki główkę można pocierać delikatnie pieluszką. Gruszka - miałam i wyrzuciłam jak odkryłam fridę. Polecam! Termometr - zainwestowałam w elektroniczny. Smoczek uspokajający - kupiłam, choć przy pierwszym dziecku używałam sporadycznie. Przewijak - tania opcja to ceratka, wygodniejsze są jednak przewijaki takie na łóżeczka - nie mam, pożyczyłam wcześniej i teraz też pożyczę, zawsze te 50 zł można przeznaczyć na pieluchy. Przewijak przenośny to też świetna sprawa.

Akcesoria do  karmienia - najtaniej jest karmić mlekiem matki. Tak zamierzam robić, ale nie koniecznie musi wyjść. Kupiłam więc tylko jedną butelkę. Resztę kupię jak będzie taka potrzeba. Smoczki do butelek raczej antykolokowe. Chociaż w zasadzie innych nie używałam, więc nie wiem czy "działają" czy to tylko chwyt marketingowy producenta. Podgrzewacz do butelek -  mam, ale nie jest absolutnie niezbędny. Znacznie szybciej było, gdy miałam przegotowaną wodę w butelce i do tego dolewałam gorącej. Sterylizator - mam, bo dostałam i dlatego używałam. Raczej sama bym nie kupiła.




Transport niemowlaka - wózek i fotelik miałam używany i były świetne jednak po kilku dzieciach zupełnie się zużył. Gdy tylko Mati zaczął podróżować na własnych nogach sprzedałam :). Teraz kupiłam nowy, polski, 3 w 1. Nie wiem czy to dobry zakup, okaże się podczas użytkowania. Wózek kupiłam nowy, bo potem w planach ma zamiar przejąć go mój brat, więc mam nadzieję, że da radę, ale jak najbardziej mogę polecić kupno używanego, tylko tu już trzeba zwracać uwagę na opinie. Tania chińszczyzna odpada, szkoda pieniędzy. Nosidełka, chusty - mam nosidełko, użyłam kilka razy. Gdy bąbel podrósł na tyle, żeby go transportować na pionowo zrobił się też ciężki. Wygodniejszy dla mnie okazał się wózek. O chustach wypowiedzieć się nie mogę, nie miałam. Nie słyszałam na ich temat negatywnych opinii, ale ich cena mnie poraża. Nie zamierzam kupować.
 


Wiele osób idąc do nas w odwiedziny zapyta co chcielibyśmy dostać dla dziecka. Tu bym się nie krępowała i szczerze mówiła, co byśmy chcieli. Po co nam kolejny gryzak, albo za mały ciuszek. Ja wiele razy pytałam i cieszyłam się jak uzyskałam konkretną odpowiedź, bo wiedziałam, że to co kupię będzie wykorzystane.

Źródło obrazków: https://openclipart.org

2 komentarze:

  1. Świetny i przydatny post :) Ja też przy drugim kupiłam dużo mniej rzeczy niż przy pierwszym (też pierwszym w rodzinie :)). Teraz, przy trzecim prawie nie miałam czego kupować. Producenci nadal będą nas przekonywać, że wszystko jest nam absolutnie niezbędne, a tak naprawdę wystarczy kilka rzeczy i da się żyć. A dziecku najbardziej jest potrzebna mama :)

    OdpowiedzUsuń