niedziela, 5 czerwca 2011

Opaski

Uff jak gorąco! U nas lato w pełni i 30 stopni w cieniu. Uwielbiam ciepełko, naprawdę, ale to troszkę za dużo. Malucha zmęczyło i mimo że od dawna nie śpi już w dzień, dzisiaj padł. No i teraz nie wiem, budzić i przestać cieszyć się błogą samotnością czy nie budzić i wstawać z nim o 4:00? Chyba obudzę.

A co poza tym? Szara rzeczywistość mnie dopadła. Nic nie jest tak jak miało być , denerwuję się, bo ludzie, od których jestem w jakiś sposób zależna raz mówią, że wszystko jest ok, a za chwilę zupełnie coś innego. Oczywiście chodzi o pracę. Długo wyczekaną i naprawdę chcianą (chociaż zupełnie niezwiązaną z moim politechnicznym wykształceniem). Już jestem po szkoleniach, od 1 czerwca miałam zacząć pracę, a okazuje się, że nie mają pozwoleń i nie mogą mnie zatrudnić. Niby ma to nastąpić od lipca, ale sprawa ciągnie się już od kwietnia, więc coraz bardziej zaczynam wątpić, że coś z tego będzie. Koniec końców pracuję na czarno. Nie mam żadnej gwarancji, że mnie zatrudnią, ani że dostanę zapłatę za moją pracę. Póki co robię wszystko co akurat jest potrzebne, czyli głównie sprzątam i naprawdę denerwuje mnie to, bo 5 lat studiów mogę wsadzić sobie gdzieś. Nie w takim charakterze mnie zatrudniono, a właściwie jeszcze nie zatrudniono. No cóż - życie uczy pokory. Gdybym tylko mogła szybciej znaleźć pracę, pewnie już dawno by mnie tam nie było. Jest jeszcze więcej rzeczy, które mnie tu denerwują - chociażby na rozmowie kwalifikacyjnej było mówione o innej kwocie, okazuje się, że będę zarabiać 200 zł mniej. Jedynym plusem są nowe znajome, przemiłe, uśmiechnięte dziewczyny, których bym nie poznała gdyby nie ta praca. A reszta zdecydowanie na minus.

Przez to, że poszłam do pracy maluch musiał iść do klubu malucha. Jest mu bardzo ciężko, a mi się płakać chce jak go tam zostawiam w takiej rozpaczy. Wiem, z czasem się przyzwyczai, jednak ciągle mi ciężko. Poza tym doszliśmy do wniosku, że ten klub (gdy byłam na stażu synek chodził do innego, ale ze względu na odległość od domu i kasę zdecydowaliśmy się zmienić, zresztą i tak miał przerwę od listopada) nie jest odpowiedni. Dzieci nie mają zorganizowanej zabawy, tylko się snują. To wygląda mniej więcej tak: macie kartki, kredki i rysujcie, albo macie łopatki i wiaderka i się bawcie. Naprawdę zaczynamy rozważać jego zmianę, powstrzymuje nas właściwie kasa, której brak. Teraz zapłaciliśmy za karnet 400 zł + 150 zł wpisowego, a w tym starym trzeba by było znowu płacić wpisowe 300 zł + 650 karnet. Sporo jak na jeden miesiąc. W przyszłości mam pracować na zmiany, mąż też, więc będziemy się wymieniać i na szczęście synek długo tam nie będzie siedział.

No to wylałam swoje żale. Teraz przejdę do zaległych prac. Nowych na razie nie ma, bo czasu też brak. Opaski zrobiłam już dawno temu, a można je kupić na mamine.pl. Już otwarte!

Wszystkie trzy to połączenie opasek w nasyconych kolorach z filcem, za którym przepadam. Na reszcie można go kupić u mnie w mieście. Gdzie? W księgarni żeby było śmieszniej :)

5 komentarzy:

  1. Mnie też coś się w dołku przewraca :( Smyk się nie dostał do przedszkola... Ech, szkoda gadać.
    Śliczne opaski.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas też problem z przedszkolami, bo o żłobku to nawet nie wspominam. Zapisy były w poniedziałek, a w niedzielę o 18 już nie było miejsc. Ludzie stali całą noc. To jest po prostu chore. Inaczej się tego nie da nazwać.

    OdpowiedzUsuń
  3. o, fajne. Ta zółta podoba mi się najbardziej. Musze pomyśleć o córeczce, syna już mam... ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. to chyba musimy pomyśleć o tym samym.. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O jak miło trafiłam i o żółtej opasce i o przedszkolu. Wczoraj żółta została zakupiona i dwa dni temu zapisałam Manię do przedszkola ale prywatnego , bo o publicznym pomarzyć.

    OdpowiedzUsuń