czwartek, 24 marca 2011

Pierwsze koty za płoty

Po raz pierwszy uszyłam kota. Pierwszy raz skorzystałam z fizeliny na kleju i pierwszy raz wykonałam aplikację, która mi się podoba i spełnia moje wymagania.

Muszę Wam powiedzieć, że ta fizelina, to naprawdę wygoda. Na wielu blogach widziałam, że się nią posługujecie i tak sądziłam, że coś w tym musi być. Będę jej już zawsze używać, bo kupiłam całe 2 metry. To się pani ekspedientka zdziwiła :)

Kotek powstał na szybko - od narysowania wykroju do całkowitego skończenia nie minęły nawet dwie godziny. Tyle miałam, bo chłopaki poszli na zakupy. Jak się okazało to słusznie zrobiłam, bo bym się wstydu najadła. Mały oczywiście zażądał w sklepie jeść i pić, bo zaraz zrobił się strasznie głodny (oczywiście profilaktycznie przed wyjściem został nakarmiony). Bułkę naruszył, potem dostał sok, ale oczywiście pić mu się nie chciało. Więc co zrobiło moje dziecko? Psik psik, czyli mówiąc prostym językiem wylało go na siebie. Na całego siebie tak, że w sklepie została kałuża. Oprócz tego urządził sobie gonitwę. Mąż chcąc dogonić malucha przez przypadek zabrał jakiejś pani wózek z jej torebką. Zaraz oddał, ale i tak mu było głupio. Po powrocie nadal wkurzony tatuś oświadczył, że wstydzić się więcej nie zamierza i dziecka na zakupy więcej brać nie będzie.

A wracając do kota - uszka i buziak haftowane ręcznie. Guziki przyszyte na amen, a więc bezpieczny.

Z tyłu obowiązkowo ogon.
I ostatni rzut oka na słodką buzię:

10 komentarzy:

  1. U mnie nie ma flizeliny dwustronnie klejonej,pani w sklepie na moje pytanie "czy jest" zrobiła wielkie oczy.Kot śliczny.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozita, u mnie też nie ma. Jest jednostronnie klejąca. Taka dwustronna w ogóle już by ułatwiła sprawę. Z Ikei przywiozłam sobie taśmę chyba z kleju. Niby służy do podklejania zasłon, ale ja ją wykorzystuję do czego się da. Szkoda tylko, że jest taka wąska.

    Agajaw, Ela dziękuję i się rumienię :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczną mordusię ma kiciorek :) I też nie lubię zakupów z dzieciaczkami, bo moje robią podobnie :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzeba sobie jakoś radzić ,dobrze ,że masz blisko Ikeę Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. A gdzie tam blisko, najbliżej w Łodzi, albo w Jankach pod Warszawą, a więc dobre 70 km. Jak już jadę, to jest cała wyprawa. Pół biedy jak jadę z mamą, bo ona może tam spacerować całkiem długo (chociaż też ma swoją wytrzymałość:) ), z mężem to jest natomiast katorga. Nie jest stworzony do wyjazdów do Ikei i tylko się z nim męczę. I te pytania: a po co Ci to? No przecież masz podobne..
    Jak już tam trafię, to korzystam ile mogę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super kot, w sam raz do przytulania!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kotek jest uroczy, taki "słodziak" :)
    ...a przygoda w sklepie - fajnie się czyta, gorzej przeżywa na własnej skórze... ale będzie co powspominać jak dzieci podrosną :)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. A tam,, ja nie oczekuję że dzieciaki będą się zachowywać jak woskowe lalki ;)
    A kociak wyszedł Ci idealny!

    OdpowiedzUsuń